niedziela, 13 marca 2016

|06| Footloose.


Culley
Blondyn dosiadł się do nas, od razu zamawiając drinka. Oparł się swobodnie na krześle i uśmiechnął w dziwny sposób. Zmrużyłem oczy, obserwując go uważnie. Nie miałem styczności z takimi osobami, dla mnie to zupełna nowość. Poznawałem otoczenie, radząc się Connella i czasem miałem wątpliwości, czy dobrze na tym wyjdę. Mój przyjaciel nie należał do świętych, co wielokrotnie udowodnił. Mogliśmy wpaść w kłopoty, chociaż rzadko Upadli ponosili konsekwencje. Dla ludzi byli nieuchwytni.
Zerknąłem na Connella, pochylił się do przodu i poprawił na krześle. Cisza trwała dopóty dopóki młoda kelnerka nie przyniosła alkoholu. Postawiła szklankę na stole i odeszła. Powiodłem za nią wzrokiem, stanęła za blatem i czyściła go z wylanego piwa. Wyczuwałem w niej dziwną emocję i nie mogłem tego zidentyfikować. Tak jakby biła od niej jakaś niewielka moc, jakby aura tej dziewczyny różniła się od normalnej, przeciętnej. Pokręciłem głową i spojrzałem na towarzyszy, musiałem skupić się na obecnej sytuacji. Ciekawiło mnie to spotkanie. Czego Evan Deffrey oczekiwał?
– Cieszę się, że wybrałeś tę drogę, Culley – zwrócił się do mnie, przesuwając palcami po krawędzi szklanki. – Będzie  ci tu lepiej niż w nudnym niebie. A tobie, Connell, dziękuję, że zabrałeś przyjaciela na nasze skromne spotkanie.
– Przejdźmy do rzeczy – wtrąciłem niecierpliwie.
Evan zaśmiał się głośno i upił łyk drinka.
– Konkretnie. Doceniam. Dobrze. – Pochylił się nad stołem. – Szczerze? Mam dosyć kontroli Nieba nad Upadłymi. Skoro jesteśmy tu, nie powinni wtrącać się w nie swoje sprawy. Jednakże oni wciąż mają prawo nas karać za ogromne błędy. Nie jestem niczyim sługą, by ktoś za mnie decydował. Tak cholernie mnie to irytuje. Mogą rządzić ludźmi, mogą panować w Niebie, ale tu my ustalamy zasady.
– Jak sam zauważyłeś, Niebo nas za to ukarze, nie możemy przegiąć – odparł Connell, marszcząc brwi.
– Tak, przyjacielu, ale to może ulec zmianie. Na tym świecie jest bardzo dużo naszych, którzy postąpili tak, a nie inaczej. Zgodzili się na życie na ziemi, ale nie chcą dłużej żyć według zasad Nieba. Mając wiele czasu na przemyślenia, wpadł mi do głowy pomysł, z którego stworzyłem plan.
– To brzmi jak Apokalipsa – zaśmiałem się sucho, przypominając sobie własny postępek. – Jakiż to plan, panie Deffrey? – zadrwiłem.
– Polubiłem cię, za charakter. – Wskazał na mnie palcem i ponownie się uśmiechnął. – Connell, ufam, że możesz mi pomóc. Potrzebujemy armii.
Słysząc to, otworzyłem szerzej oczy. Armii? Do czego mogła nam się przydać armia?
– O co ci dokładnie chodzi? – spytał czarnowłosy i zerknął na mnie.
Wzruszyłem ramionami, też byłem ciekawy tego, co zaplanował Deffrey. Jak chciał przeciwstawić się Niebu? Dla mnie to było niewykonalne, Aniołowie mieli większą moc od nas.
– Upadli zmierzą się z Aniołami oraz resztą Nieba – wyjaśnił Evan.
– Ich jest więcej – powiedziałem, patrząc na niego uważnie.
Kiwnął głową i dopił drinka.
– Masz rację. Dlatego potrzebujemy armii. Jak ją stworzyć? Nad tym myślałem długo, a wtedy przypomniałem sobie moją narzeczoną. Trudno jej nie znać. Na pewno kojarzycie Lullaby Tomlinson, która zawładnęła sercem anioła. Jest na ziemi całkowicie sama, gdy Louis odszedł do nieba. Do czego zmierzam, Lullaby nosi w sobie dziecko Anioła – szepnął i zacisnął szczęki, jakby ta wiadomość sprawiała mu ból.
Wiedziałem o kim mówił, w Niebie było o tym głośno. Bezradny Gabriel nic nie mógł poradzić na to, co działo się między człowiekiem a aniołem. Zgodził się sprowadzić Louisa na rok, więc nie mógł złamać słowa. Żaden nie przewidział tego, co się stanie. Nigdy nie poznałem tego anioła, nie wiedziałem jaka dokładnie jest cała historia i do tej pory nie obchodziło mnie to. Teraz jednak chciałem usłyszeć więcej.
– Jeżeli ona nosi w sobie dziecko – Connell podjął temat – to to dziecko będzie półaniołem, gdy się urodzi. Takich przypadków nie było nigdy.
– Nie było, jeśli chodzi o Anioła czystej krwi. Natomiast Upadli często sypiali z kobietami, zapładniając je. Upadłe półanioły nie miały opieki kogoś, kto zna się na ich egzystencji. Ojcowie znikali. Kto brałby za to odpowiedzialność? Dlatego umierali. Nie byli normalni. Jednak, jeśli ktoś zadbał o życie takiego półanioła, mógł przetrwać i żyć jak my. Potrzebujemy upadłych półaniołów, a je stworzymy tylko sypiające z kobietami.
Analizowałem jego słowa i w pewnym sensie miał rację. To był dobry pomysł na stworzenie armii. Nie miałem pojęcia, co tak bardzo przeszkadzało im w kontroli Nieba. Schodząc tu po prostu chciałem żyć inaczej, ale nie zamierzałem wszczynać wojny. Konsekwencje czegoś takiego mogłoby być ogromne dla całej ludzkości. Plan Evana wydawał się wykonywalny, ale nieodpowiedzialny.
– Dobra, ale zapomniałeś o tym, że te półanioły będą musiały dorosnąć, a na to potrzeba czasu – odezwałem się, gdy myśl przyszła mi do głowy. – W ciągu kilku lat Niebo zauważy zmiany na ziemi, będzie wiedziało, co planujesz. To nie ma sensu, bo przygotowują się na twój, załóżmy, atak. – Przeczesałem włosy palcami i odchyliłem się na krześle, patrząc na Evana i Connella.
Przyjaciel kiwnął głową w ciszy, miałem rację. Ale Evan wyglądał jakby moje słowa nie zrobiły na nim żadnego wrażenia. Nie rozumiałem tego, jak chce podejść do sprawy. To naprawdę wydawało się niemożliwe.
– Przyśpieszymy proces dorastania – blondyn uśmiechnął się i pokręcił głową, wyrywając się z letargu. – Wystarczy, że półanioły będą żywiły się energią. Matka da im to, czego im potrzeba. Upadli tego dopilnują. Dzięki energii osiągnę sukces w trzy miesiące. Plus dziewięć miesięcy ciąży. Niektóre fakty zatuszujemy, Niebo dostanie fałszywe informacje. Nie dowiedzą się o zapładnianiu kobiet. Ale jedno jest bardzo ważne. Musi być ich wiele. Potrzebujemy półaniołów z całego świata, mają zapanować nad ludźmi. Będą żywili się energią, będą zabijali, skończy się pokój. Niebo nie będzie mogło interweniować, bo my będziemy trzymać w garści życie tysięcy osób. A potem oni wyginą i my, Upadli, przejmiemy Ziemię – westchnął rozczulony swą wypowiedzią. – Za dwa dni w tym barze chcę znać waszą decyzję – dodał i wstał, a potem opuścił lokal.
Oszołomiony siedziałem na krześle i próbowałem poukładać sobie w głowie wszystko, co powiedział. To brzmiało jak kryminał, fragment z książki. On naprawdę planował wojnę z Niebem. Kilka miesięcy temu nie rozważałbym takiej opcji, ale teraz pomyślałem, że mogłaby być to niezła rozrywka. Tworzenie półaniołów mogło być wręcz czystą przyjemnością dla faceta, prawda? Uśmiechnąłem się pod nosem, nie potępiałem tego pomysłu, tak jak na początku. Wcześniej wydawał mi się niemożliwy, lecz teraz patrzyłem na to z innej perspektywy.
– Chyba nie umrzemy z nudów, przyjacielu – usłyszałem zadowolony głos Connella.
Spojrzałem na niego, a on posłał mi złośliwy uśmiech.
– Atrakcji co chwila przybywa – przygryzłem wargę. – Musimy to przemyśleć, może być ciekawie.
– Tak, ale przyznasz, że jest trochę niezrównoważony – kiwnął głową.
– Patrząc na was, mógłbym powiedzieć, że jesteście wręcz podobni – odpowiedziałem z ironią.

Connell zaśmiał się i podniósł. Ostatni raz spojrzałem na kelnerkę. Uniosła głowę, patrząc prosto na mnie. Coś było nie tak. Emanowała energią, która mnie do niej przyciągała. Co się właśnie, do cholery, działo? Pośpiesznie opuściłem lokal, pragnąć świeżego powietrza.

Witajcie! Coś marnie z waszymi komentarzami, trochę mi przykro. 365 Days osób czytało więcej osób, a to przecież druga część... No nic. W tym tygodniu powinnam odpisać wydawnictwu i będę chciała otrzymać umowę. Czy mogę mieć do was prośbę? Możecie trochę "popromować" #LWDFF ? Proszę. Będę widzieć kto się udziela na Twitterze i może będzie jakaś paczka na święta xx.

9 komentarzy:

  1. Świetny! A teraz chcę Louisa, który zejdzie na ziemię powstrzymać ich atak 😂

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybacz, że anonimowo.
    Chyba rozgryzłam ludzi. Choć to nie jest wybitnie trudne, ale... Komentarzy reczywiście ubyło. I wiesz o co chodzi? Prawdopodobnie o brak Louisa. Jest jak magnes, który zachęca wszystkich do ciągłego zagłebuania się w historię. Tak już jest. Ale wierzę, że i bez niego (przez krótki czas, bo się pojawi) komentarze przybędą.
    No nic.
    Podoba mi się twój styl. Dobrze napisane. Ładnie. Wszystko zgrabnie, bez większych błędów. Tylko życzyć powodzenia i weny!
    No i wytrwałości.

    PS. Można wiedzieć jakie wydawnictwo i ile masz lat? Sama myślałam nad wydaniem książki. To oni zaproponowali tobie współpracę? (:

    V.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siedemnaście, wydawnictwo Novae Res. Nie, wysłałam im propozycje, a oni mi odpisali :)

      Usuń
    2. Pięknie dziękuję za odpowiedź c:

      Usuń
  3. No nieźle wymyśliłaś z tą wojną :) Oj , będzie się działo. Tylko żeby Lullaby nie ukradli dzieciaka :o

    OdpowiedzUsuń
  4. zaczyna się robić coraz ciekawiej ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie spodziewałabym się wojny, ale teraz na pewno Lou zejdzie z powrotem na ziemię i ich powstrzyma :))

    OdpowiedzUsuń