Culley
Blondyn dosiadł się do
nas, od razu zamawiając drinka. Oparł się swobodnie na krześle i uśmiechnął w
dziwny sposób. Zmrużyłem oczy, obserwując go uważnie. Nie miałem styczności z
takimi osobami, dla mnie to zupełna nowość. Poznawałem otoczenie, radząc się
Connella i czasem miałem wątpliwości, czy dobrze na tym wyjdę. Mój przyjaciel
nie należał do świętych, co wielokrotnie udowodnił. Mogliśmy wpaść w kłopoty,
chociaż rzadko Upadli ponosili konsekwencje. Dla ludzi byli nieuchwytni.
Zerknąłem na Connella,
pochylił się do przodu i poprawił na krześle. Cisza trwała dopóty dopóki młoda
kelnerka nie przyniosła alkoholu. Postawiła szklankę na stole i odeszła.
Powiodłem za nią wzrokiem, stanęła za blatem i czyściła go z wylanego piwa.
Wyczuwałem w niej dziwną emocję i nie mogłem tego zidentyfikować. Tak jakby
biła od niej jakaś niewielka moc, jakby aura tej dziewczyny różniła się od
normalnej, przeciętnej. Pokręciłem głową i spojrzałem na towarzyszy, musiałem skupić
się na obecnej sytuacji. Ciekawiło mnie to spotkanie. Czego Evan Deffrey
oczekiwał?
– Cieszę się, że
wybrałeś tę drogę, Culley – zwrócił się do mnie, przesuwając palcami po
krawędzi szklanki. – Będzie ci tu lepiej
niż w nudnym niebie. A tobie, Connell, dziękuję, że zabrałeś przyjaciela na
nasze skromne spotkanie.
– Przejdźmy do rzeczy –
wtrąciłem niecierpliwie.
Evan zaśmiał się głośno
i upił łyk drinka.
– Konkretnie. Doceniam.
Dobrze. – Pochylił się nad stołem. – Szczerze? Mam dosyć kontroli Nieba nad
Upadłymi. Skoro jesteśmy tu, nie powinni wtrącać się w nie swoje sprawy.
Jednakże oni wciąż mają prawo nas karać za ogromne błędy. Nie jestem niczyim
sługą, by ktoś za mnie decydował. Tak cholernie mnie to irytuje. Mogą rządzić
ludźmi, mogą panować w Niebie, ale tu my ustalamy zasady.
– Jak sam zauważyłeś,
Niebo nas za to ukarze, nie możemy przegiąć – odparł Connell, marszcząc brwi.
– Tak, przyjacielu, ale
to może ulec zmianie. Na tym świecie jest bardzo dużo naszych, którzy postąpili
tak, a nie inaczej. Zgodzili się na życie na ziemi, ale nie chcą dłużej żyć
według zasad Nieba. Mając wiele czasu na przemyślenia, wpadł mi do głowy
pomysł, z którego stworzyłem plan.
– To brzmi jak
Apokalipsa – zaśmiałem się sucho, przypominając sobie własny postępek. – Jakiż
to plan, panie Deffrey? – zadrwiłem.
– Polubiłem cię, za
charakter. – Wskazał na mnie palcem i ponownie się uśmiechnął. – Connell, ufam,
że możesz mi pomóc. Potrzebujemy armii.
Słysząc to, otworzyłem
szerzej oczy. Armii? Do czego mogła nam się przydać armia?
– O co ci dokładnie
chodzi? – spytał czarnowłosy i zerknął na mnie.
Wzruszyłem ramionami,
też byłem ciekawy tego, co zaplanował Deffrey. Jak chciał przeciwstawić się
Niebu? Dla mnie to było niewykonalne, Aniołowie mieli większą moc od nas.
– Upadli zmierzą się z
Aniołami oraz resztą Nieba – wyjaśnił Evan.
– Ich jest więcej –
powiedziałem, patrząc na niego uważnie.
Kiwnął głową i dopił
drinka.
– Masz rację. Dlatego
potrzebujemy armii. Jak ją stworzyć? Nad tym myślałem długo, a wtedy
przypomniałem sobie moją narzeczoną. Trudno jej nie znać. Na pewno kojarzycie
Lullaby Tomlinson, która zawładnęła sercem anioła. Jest na ziemi całkowicie
sama, gdy Louis odszedł do nieba. Do czego zmierzam, Lullaby nosi w sobie
dziecko Anioła – szepnął i zacisnął szczęki, jakby ta wiadomość sprawiała mu
ból.
Wiedziałem o kim mówił,
w Niebie było o tym głośno. Bezradny Gabriel nic nie mógł poradzić na to, co
działo się między człowiekiem a aniołem. Zgodził się sprowadzić Louisa na rok,
więc nie mógł złamać słowa. Żaden nie przewidział tego, co się stanie. Nigdy
nie poznałem tego anioła, nie wiedziałem jaka dokładnie jest cała historia i do
tej pory nie obchodziło mnie to. Teraz jednak chciałem usłyszeć więcej.
– Jeżeli ona nosi w
sobie dziecko – Connell podjął temat – to to dziecko będzie półaniołem, gdy się
urodzi. Takich przypadków nie było nigdy.
– Nie było, jeśli
chodzi o Anioła czystej krwi. Natomiast Upadli często sypiali z kobietami,
zapładniając je. Upadłe półanioły nie miały opieki kogoś, kto zna się na ich
egzystencji. Ojcowie znikali. Kto brałby za to odpowiedzialność? Dlatego
umierali. Nie byli normalni. Jednak, jeśli ktoś zadbał o życie takiego
półanioła, mógł przetrwać i żyć jak my. Potrzebujemy upadłych półaniołów, a je
stworzymy tylko sypiające z kobietami.
Analizowałem jego słowa
i w pewnym sensie miał rację. To był dobry pomysł na stworzenie armii. Nie
miałem pojęcia, co tak bardzo przeszkadzało im w kontroli Nieba. Schodząc tu po
prostu chciałem żyć inaczej, ale nie zamierzałem wszczynać wojny. Konsekwencje
czegoś takiego mogłoby być ogromne dla całej ludzkości. Plan Evana wydawał się
wykonywalny, ale nieodpowiedzialny.
– Dobra, ale
zapomniałeś o tym, że te półanioły będą musiały dorosnąć, a na to potrzeba
czasu – odezwałem się, gdy myśl przyszła mi do głowy. – W ciągu kilku lat Niebo
zauważy zmiany na ziemi, będzie wiedziało, co planujesz. To nie ma sensu, bo
przygotowują się na twój, załóżmy, atak. – Przeczesałem włosy palcami i
odchyliłem się na krześle, patrząc na Evana i Connella.
Przyjaciel kiwnął głową
w ciszy, miałem rację. Ale Evan wyglądał jakby moje słowa nie zrobiły na nim
żadnego wrażenia. Nie rozumiałem tego, jak chce podejść do sprawy. To naprawdę
wydawało się niemożliwe.
– Przyśpieszymy proces dorastania
– blondyn uśmiechnął się i pokręcił głową, wyrywając się z letargu. –
Wystarczy, że półanioły będą żywiły się energią. Matka da im to, czego im
potrzeba. Upadli tego dopilnują. Dzięki energii osiągnę sukces w trzy miesiące.
Plus dziewięć miesięcy ciąży. Niektóre fakty zatuszujemy, Niebo dostanie
fałszywe informacje. Nie dowiedzą się o zapładnianiu kobiet. Ale jedno jest
bardzo ważne. Musi być ich wiele. Potrzebujemy półaniołów z całego świata, mają
zapanować nad ludźmi. Będą żywili się energią, będą zabijali, skończy się
pokój. Niebo nie będzie mogło interweniować, bo my będziemy trzymać w garści
życie tysięcy osób. A potem oni wyginą i my, Upadli, przejmiemy Ziemię –
westchnął rozczulony swą wypowiedzią. – Za dwa dni w tym barze chcę znać waszą
decyzję – dodał i wstał, a potem opuścił lokal.
Oszołomiony siedziałem
na krześle i próbowałem poukładać sobie w głowie wszystko, co powiedział. To
brzmiało jak kryminał, fragment z książki. On naprawdę planował wojnę z Niebem.
Kilka miesięcy temu nie rozważałbym takiej opcji, ale teraz pomyślałem, że
mogłaby być to niezła rozrywka. Tworzenie półaniołów mogło być wręcz czystą
przyjemnością dla faceta, prawda? Uśmiechnąłem się pod nosem, nie potępiałem
tego pomysłu, tak jak na początku. Wcześniej wydawał mi się niemożliwy, lecz
teraz patrzyłem na to z innej perspektywy.
– Chyba nie umrzemy z
nudów, przyjacielu – usłyszałem zadowolony głos Connella.
Spojrzałem na niego, a
on posłał mi złośliwy uśmiech.
– Atrakcji co chwila
przybywa – przygryzłem wargę. – Musimy to przemyśleć, może być ciekawie.
– Tak, ale przyznasz,
że jest trochę niezrównoważony – kiwnął głową.
– Patrząc na was,
mógłbym powiedzieć, że jesteście wręcz podobni – odpowiedziałem z ironią.
Connell zaśmiał się i
podniósł. Ostatni raz spojrzałem na kelnerkę. Uniosła głowę, patrząc prosto na mnie.
Coś było nie tak. Emanowała energią, która mnie do niej przyciągała. Co się
właśnie, do cholery, działo? Pośpiesznie opuściłem lokal, pragnąć świeżego
powietrza.
Witajcie! Coś marnie z waszymi komentarzami, trochę mi przykro. 365 Days osób czytało więcej osób, a to przecież druga część... No nic. W tym tygodniu powinnam odpisać wydawnictwu i będę chciała otrzymać umowę. Czy mogę mieć do was prośbę? Możecie trochę "popromować" #LWDFF ? Proszę. Będę widzieć kto się udziela na Twitterze i może będzie jakaś paczka na święta xx.
Świetny! A teraz chcę Louisa, który zejdzie na ziemię powstrzymać ich atak 😂
OdpowiedzUsuńWybacz, że anonimowo.
OdpowiedzUsuńChyba rozgryzłam ludzi. Choć to nie jest wybitnie trudne, ale... Komentarzy reczywiście ubyło. I wiesz o co chodzi? Prawdopodobnie o brak Louisa. Jest jak magnes, który zachęca wszystkich do ciągłego zagłebuania się w historię. Tak już jest. Ale wierzę, że i bez niego (przez krótki czas, bo się pojawi) komentarze przybędą.
No nic.
Podoba mi się twój styl. Dobrze napisane. Ładnie. Wszystko zgrabnie, bez większych błędów. Tylko życzyć powodzenia i weny!
No i wytrwałości.
PS. Można wiedzieć jakie wydawnictwo i ile masz lat? Sama myślałam nad wydaniem książki. To oni zaproponowali tobie współpracę? (:
V.
Siedemnaście, wydawnictwo Novae Res. Nie, wysłałam im propozycje, a oni mi odpisali :)
UsuńPięknie dziękuję za odpowiedź c:
UsuńJamie ♡♡
OdpowiedzUsuńNo nieźle wymyśliłaś z tą wojną :) Oj , będzie się działo. Tylko żeby Lullaby nie ukradli dzieciaka :o
OdpowiedzUsuń��
OdpowiedzUsuńzaczyna się robić coraz ciekawiej ♥
OdpowiedzUsuńNie spodziewałabym się wojny, ale teraz na pewno Lou zejdzie z powrotem na ziemię i ich powstrzyma :))
OdpowiedzUsuń